Finalnie to niespójne kino, pełne niedomówień i słabej realizacji, gdzie przygoda nie ma miejsca na to, aby odpowiednio wybrzmieć. 4
W kinach cały czas możemy oglądać widowisko z nowymi przygodami Indiany Jonesa, natomiast na platformie Netflix w lipcu zadebiutował tytuł, w którym równie interesujących przygód doświadcza nasz rodzimy historyk sztuki - Tomasz, zwany "Panem Samochodzikiem".
Wspomniany Pan Tomasz to podróżnik, łowca przygód, odkrywca, ceniony znawca i historyk sztuki, w którego ręce pewnego dnia wpada niezwykle cenny artefakt - krzyż Templariuszy, który rzekomo należał do samego Jacquesa de Molaya, ostatniego wielkiego mistrza zakonu. Krzyż ma być drogowskazem do wielkiego skarbu ukrytego, gdzieś na terenach Polski. Tym samym Tomek rusza w podróż mającą na celu rozwiązanie zagadki skarbu templariuszy - u jego boku wesoła kompania w postaci upierdliwej dziennikarki oraz grupki harcerzy. Żeby nie było zbyt łatwo, niczym cień, podąża za nimi bezwzględny zabójca o pseudonimie Adios.
Pan Samochodzik i templariusze to kino gatunkowe oparte na książkach Zbigniewa Nienackiego, które stara się czerpać, jak najwięcej z klasyki przygodowego gatunku. Oglądając film łatwo można dojść do konkluzji, ze ma to być polska odpowiedź na wspomnianego Indianę Jonesa czy Skarb narodów z Nicolasem Cage'em. Niestety rzeczywistość jest zgoła inna, ponieważ pomimo bycia produkcją Netflixa, a co za tym idzie posiadania jakiegoś tam budżetu, od filmu Pan Samochodzik i templariusze bije niesamowita telewizyjna taniość. Film w reżyserii duetu Antoni Nykowski i Emma Herdzik wygląda momentami - szczególnie w scenach akcji - niczym produkcja zrealizowana przez bardziej utalentowanych youtuberów, aniżeli poważnego streamingowego gracza.
Niestety całości nie pomaga również scenariusz autorstwa Bartosza Sztybory. Nie wiem czy to wina montażu czy wyciętych scen, ale oglądając nową polską przygodówkę ma się wrażenie obcowania z czymś strasznie chaotycznym i nie do końca skończonym. Wiele sceny wygląda tak, jakby zostały zaprezentowane w częściach, a twórcy prosili nas, abyśmy im wierzyli na słowo honoru. Już pierwsze sekwencje, w których główny bohater musi uciekać przed złolami wyglądają tak, jakbyśmy odpalili telewizor, a film od kilku minut był w emisji i my się na niego po prostu spóźniliśmy. Pan Samochodzik i templariusze to seria fabularnych niedomówień, gdzie my jako widzowie musimy domyślać się czegoś, co tak naprawdę nie powinno być naszym zadaniem.
Sytuację ratują nieco aktorzy. Na pierwszy plan wybija się szczególnie Mateusz Janicki w roli głównej, który tworzy bardzo przyjemną kreację zawadiackiego egoisty, który z czasem musi zmienić nieco swoje nastawienie do życia i przygody. W wysokiej formie są również dwie Panie - Sandra Drzymalska oraz Maria Dębska. Wyróżnia się szczególnie ta druga, która tworzy postać rodem z komiksów o Kobiecie-Kot - zresztą nawet jej wygląd może momentami nam nieco przypominać ową bohaterkę. Pochwały należą się także Jackowi Belerowi, który jakimś cudem z tego scenariusza wykreował naprawdę groźnie prezentującego się złoczyńcę - swoją drogą jest to chyba najgorzej napisana postać w całym filmie. Jeśli chodzi o grupkę harcerzy i wcielających się w nich dziecięcych aktorów, to napiszę tylko, że nie irytują, a to w przypadku polskiego kina już spory sukces.
Finalnie Pan Samochodzik i templariusze to niespójne kino, pełne niedomówień i słabej realizacji, gdzie przygoda nie ma miejsca na to, aby odpowiednio wybrzmieć. Całkowitej tragedii nie ma, ale spodziewałem się zdecydowanie więcej.
Ciekawe kto wpadł na pomysł żeby do ekranizacji Pana Samochodzika wprowadzić tyle przemocy. W książkach Pan Samochodzik wszystkie "pojedynki" wygrywał sprytem, a tutaj co 10 min jakaś bójka jest. Ogólnie Netflix robi to co umie najlepiej czyli masakruje materiał źródłowy. Poza tym film wygląda jakby był nakręcony w 2 dni.